Szkodliwa medycyna

Mogłoby się wydawać, że w dobie szerokiego dostępu do informacji powinniśmy być całkiem dobrze zorientowani w elementarnych kwestiach dotyczących naszego życia. W zakresie zdrowia na przykład. Niemniej jednak mimo wielu źródeł wiedzy i postępującego rozwoju technologicznego, wciąż prym wiedzie szkodliwa medycyna, oparta na zabobonie. Jeśli myślicie, że szarlatańskie sposoby na pozostanie okazem zdrowia skończyły się wraz ze średniowieczem – nic bardziej mylnego.

Długa droga do uzdrowienia

Czy wiecie, że średnia długość życia Europejczyka w roku 1900 wynosiła zaledwie 46 lat? Jeśli kiedykolwiek interesowaliście się historią medycyny, z pewnością wiecie jak krętą drogę przebyliśmy, zanim dotarliśmy do zdobyczy 2019 roku.

Obecny stan wiedzy pozwala nam na zapobieganie wielu chorobom, które dziesiątkowały naszych przodków. Dzięki latom gromadzonej wiedzy i doświadczeń podejmujemy się skutecznych prób przeszczepów. Jesteśmy w stanie diagnozować choroby jeszcze w fazie prenatalnej, na dodatek udało nam się niemal całkowicie wykluczyć zachorowalność na niektóre choroby zakaźne. Wszystko to przekłada się nie tylko na zwiększenie żywotności, ale również polepszenie jakości życia współczesnego człowieka.

Zabobon, choroba tocząca XXI wiek

Niestety choć znajdujemy się w fazie rozkwitu nauki, coraz większą popularność zyskują nienaukowe metody leczenia oparte na zabobonie. O ile znajdowanie naturalnych zastępników medycznych wyrobów nie jest niczym zdrożnym, to w przypadku bezkrytycznego zaufania metodom, które poza doświadczeniem empirycznym, nie zostały nigdy porządnie przebadane jest już bardzo ryzykowne.

Jeśli spojrzymy na ilość reklam leków emitowanych w telewizji, nie trudno jest dziwić się, dlaczego poszukujemy alternatyw. Niemniej jednak często naszym poszukiwaniom nie towarzyszy dogłębny i wartościowy research.

Dlaczego zgadzamy się na bycie żywymi królikami doświadczalnymi po lekturze zaledwie kilku artykułów w internecie, które wydają nam się przekonujące? Dlaczego rezygnujemy z krytycznego myślenia na rzecz zaufania słowom naszym znajomym? Myślę, że te pytania nieustannie towarzyszą autorowi książki Szkodliwa medycyna.

Szkodliwa medycyna – znajdziesz na TaniaKsiazka.pl

Szkodliwa medycyna wciąż aktualna

Przyczyn ufania zabobonom jest wiele. Od nieumiejętności selekcji informacji, przez niezrozumienie idei przeprowadzania prawidłowych badań, negatywne doświadczenia jednostkowe i chęć znalezienia alternatywy, po ufanie charyzmatycznym liderom bez wiedzy specjalistycznej bardziej od lekarzy i naukowców. Kim jest więc Ben Goldcare, autor książki Szkodliwa medycyna, skoro sam niejako stawia się w roli autorytetu?

Goldcare to brytyjski lekarz, pisarz i dziennikarz naukowy. Absolwent Magdalen College School w Oksfordzie oraz w University College London Medical School w Londynie, członek Royal College of Psychiatrists. Od 2003 roku redaguje rubrykę Bad Science w sobotnim wydaniu brytyjskiego dziennika The Guardian. Jego życiową pasją jest obalanie mitów naukowych i edukacja ludzi w dziedzinie medycyny, czego owocem jest chociażby Szkodliwa medycyna.

Co znajdziecie w książce? Krytykę programów edukacyjnych, błędnie pojmowanych statystyk, analizę homeopatii, omówienie efektu placebo, stanowiącą trzon wielu nieskutecznych w świetle nauki metod leczenia i wiele innych. Dlaczego jest to istotna pozycja? Myślę, że stanowi ona formę odpowiedzi na wszech obecnie zalewające nas fałszerstwa i szarlatanerię w dziedzinie nauk medycznych. Choć książka została wydana po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w 2008 roku, wciąż pozostaje aktualna.

Szkodliwa medycyna – dla kogo?

Autor dedykuje swoją książkę Wszystkim, których może to dotyczyć. I ma rację. Sama sięgnęłam po nią wiedziona ciekawością oraz chęcią przeczytania naukowego spojrzenia na pewne wątpliwe metody leczenia, które w ostatnich latach zyskują na popularności. Ben Goldcare ma pełne prawo do wygłaszania swoich tez, ponieważ posiada gruntowną wiedzę w niniejszej dziedzinie.

Niemniej jednak to, co nie pozwoliło mi oddać się lekturze w pełni, to język. Goldcare pisze sarkastycznie, uszczypliwie i do bólu. O ile rozumiem, że jest to żądlenie słowem, które powoduje chwilowy ból chwilowy – bowiem wprowadza w nasz organizm szczepionkę przeciwdziałającą otumanieniu – do mnie niestety nie przemawia.

Z jednej strony w pełni rozumiem wzburzenie autora. Z drugiej zaś tak wiele emocji w opracowaniu naukowym zawsze zaburza moją percepcję. Odnoszę bowiem wrażenie, że badacz ulegający tak gwałtownym odczuciom, może zostać nimi zaślepiony. Przez to czytając Szkodliwą medycynę automatycznie, mimo dokonań naukowych autora, brałam jego wypowiedzi w nawias. Odniosłam również wrażenie, że czasami rozdziały pisane pod dyktando silnego wzburzenia emocjonalnego tracą na ciągu logicznym.

Niemniej jednak wciąż uważam, że jest to tytuł ważny i że forma, którą Ben Goldcare obrał pisząc swoją książkę, znajdzie swoich zwolenników. Jeśli lubicie bezkompromisowe pisarstwo, nie boicie się konfrontacji z prawdą i jeśli Was również tak jak mnie kręcą medyczne zagadnienia – dajcie się skusić lekturą Szkodliwej medycyny.

Chcesz przekonać się, czy dotyczy Cię temat Szkodliwej medycyny?
Sięgnij po książkę, którą znajdziesz tutaj.

Ania ocenia:
  • 6/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 6/10
  • 5/10
    Jak oceniam styl pisania, język i warsztat autora? - 5/10
  • 5/10
    Czy warto przeczytać tę książkę ponownie? - 5/10
  • 10/10
    Czy temat, którego dotyczy książka, jest warty uwagi? - 10/10
6.5/10

Fragment recenzji

Co znajdziecie w książce? Krytykę programów edukacyjnych, błędnie pojmowanych statystyk, analizę homeopatii, omówienie efektu placebo, stanowiącą trzon wielu nieskutecznych w świetle nauki metod leczenia i wiele innych.

Dlaczego jest to istotna pozycja? Myślę, że stanowi ona formę odpowiedzi na wszech obecnie zalewające nas fałszerstwa i szarlatanerię w dziedzinie nauk medycznych.

Choć książka została wydana po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w 2008 roku, wciąż pozostaje aktualna.