FantastykaFantasyRecenzje

Labirynt Śniących Książek Waltera Moersa – recenzja książki

Labirynt Śniących Książek Waltera Moersa – recenzja książki

Zagubić się w powieściowym świecie, zapomnieć o otaczającej rzeczywistości, dać się wciągnąć w literacką grę – któż z nas tego nie uwielbia! Jako propozycję na chłodne jesienne wieczory, gdy dni stają się coraz krótsze, a chęć na wychodzenie z domu słabnie z każdym powiewem jesiennego wiatru, przedstawiam Wam kontynuację bestsellerowego Miasta Śniących Książek Waltera Moersa – Labirynt Śniących Książek. Recenzja tego tytułu może się jednak okazać poważnym wykroczeniem… Dlaczego? Czytaj dalej. 🙂

Labirynt Śniących Książek Waltera Moersa – recenzja książki

Zacznijmy od… końca

Po spektakularnych wydarzeniach kończących pierwszy tom można by się spodziewać, że kolejna część rozpocznie się od podobnych fajerwerków (lub chociaż od prób radzenia sobie z ich skutkami). Tymczasem zastajemy głównego bohatera, Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów, w ostatnim stadium duchowego rozkładu, wśród nudy i poczucia bezsensu. Sława zdobyta dzięki niezwykłemu darowi, jakim jest Orm – boska moc i wena twórcza sprzyjająca tworzeniu arcydzieł literatury – uderza naszemu smokowi do głowy. Zmienia go w zmanierowanego pseudoliterata, dla którego najważniejszy staje się suto zastawiony stół i zbieranie pochwał od fanów.

Pewnego dnia na biurko Hildegunsta trafia list inny niż wszystkie – echo dawno zapomnianej przeszłości. Tej, w której najbardziej liczyła się przygoda, odkrywanie świata i autentyczne przeżycia związane ze sztuką. Chyba każdy przeżył taką chwilę, gdy musiał wybierać między wygodą a przygodą – chyba domyślacie się, co postanowił nasz bohater.

Powrót do miejsca, które zmieniło jego życie, okaże się jednak trudny z dwóch powodów. Po pierwsze demony przeszłości i bolesne wspomnienia będą chciały upomnieć się o swoje. Po drugie – Księgogród zupełnie zmienił swoje oblicze od ostatniego spotkania.

Postmodernizm ma się dobrze

Jedną z najbardziej charakterystycznych cech serii o Księgogrodzie jest specyficzna gra, którą Moers prowadzi z czytelnikiem. Autor nie tylko przedstawia się jako tłumacz i redaktor tekstu napisanego przez Hildegunsta, narzekający czasami na styl “oryginalnego” twórcy powieści, lecz także ukrywa w tekście nazwiska znanych pisarzy oraz twórców w formie anagramów. Czytelnik może zgadnąć, o jaką postać chodzi, a następnie sprawdzić rozwiązanie zagadki w wykazie podanym na końcu książki.

Tym razem nie tylko miłośnicy literatury znajdą w Labiryncie Śniących Książek swoją przystań – na zgliszczach spalonego miasta rozwinął się bowiem nowy rodzaj sztuki: „lalalizm”, czyli teatr lalek. Kodowanie znanych czytelnikowi nazwisk i zjawisk ze świata literatury tym razem poszerza się więc także o świat teatru.

Labirynt Śniących Książek Waltera Moersa

Meandry słowa i obrazu

Labirynt Śniących Książek będzie nie tylko intelektualną przygodą i ucztą dla wyobraźni, lecz także prawdziwą perełką na półce. To za sprawą wyjątkowych ilustracji, które zdobią niemal co drugą kartę powieści. Nikt tak jak Walter Moers nie potrafi łączyć warstwy graficznej z tekstową, także pod kątem zabaw z typografią (w powieści znajdziemy różne czcionki). Czarno-białe ilustracje kojarzące się z miedziorytami, wykonane w baśniowym, groteskowym stylu, to także znak rozpoznawczy pisarza. Do tego między akapitami znajdziemy ulotki, notatki, plakaty – wszystko jakby żywcem przeniesione z magicznego świata łowców książek i przeraźnic.

Labirynt Śniących Książek – recenzja jest zbrodnią

Dlaczego zatem recenzja Labiryntu Śniących Książek może się okazać poważnym wykroczeniem? Już spieszę z wyjaśnieniem: powieść Moersa bawi się konwencjami i żartuje sobie z gatunków, dlatego napisanie “zwykłej” recenzji dzieła tego pisarza wydaje się małym zamachem na jego filozofię twórczości. 😉 Umówmy się zatem, że to nie recenzja, tylko… co powiecie na „księgocenę”? Lub anagramowy – „zrecajen”?

Bogate ilustracje i baśniowy świat mogą być odrobinę mylące, bo Labirynt Śniących Książek nie jest (tylko) powieścią dla dzieci. Fantastyczna kraina i charakterystyczni bohaterowie zainteresują także starszą młodzież. Pełną satysfakcję z lektury odczują jednak wytrawni i doświadczeni czytelnicy, którzy interesują się literaturą i sztuką. Dla pozostałych (czyli początkujących miłośników literatury) Labirynt… będzie doskonałą zachętą, by bardziej zagłębić się w meandry dziejów słowa pisanego.

Choć drugi tom serii o Hildegunście to mniej akcji i przygód, a więcej odkrywania fascynującego świata Księgogrodu – zarówno oddani fani jak i nowi literaccy turyści w krainie Camonii nie będą się czuli rozczarowani. Powieść syci jak najbardziej wyszukane danie, lecz urywa się w momencie, gdy wciąż mamy ochotę na więcej… Kolejny tom został rok temu wydany w Niemczech. Miejmy więc nadzieję, że dalszy ciąg przygód Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów już wkrótce ukaże się w polskim tłumaczeniu.

I Ty chcesz się wciągnąć w literacką zabawę Waltera Moersa? Jeśli tak, nie bój się wejść do labiryntu i koniecznie zajrzyj tutaj.

Autorka recenzji: Magdalena Białek

Ocena Magdy
  • 7/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 7/10
  • 10/10
    Jak oceniam styl pisania, język i warsztat autora? - 10/10
  • 8/10
    Czy warto przeczytać tę książkę ponownie? - 8/10
  • 10/10
    Czy bohaterowie wzbudzili sympatię? - 10/10
8.8/10

Fragment recenzji

Dlaczego zatem recenzja Labiryntu Śniących Książek może się okazać poważnym wykroczeniem? Już spieszę z wyjaśnieniem: powieść Moersa bawi się konwencjami i żartuje sobie z gatunków, dlatego napisanie “zwykłej” recenzji dzieła tego pisarza wydaje się małym zamachem na jego filozofię twórczości. 😉 Umówmy się zatem, że to nie recenzja, tylko… co powiecie na „księgocenę”? Lub anagramowy – „zrecajen”?

Sending
User Review
0/10 (0 votes)