Jeszcze mnie widzisz

Jeszcze mnie widzisz, wydana przez wydawnictwo Insignis, objęta naszym patronatem, to druga książka Chrisa McGeorge’a, którą miałam okazję przeczytać. Zgadnij kto bardzo mi się podobało, a jak było teraz? Po kilku powieściach stricte obyczajowych miałam apetyt na kryminał, stąd też mój wybór padł na tę pozycję. Poniżej przekonacie się, czy warto po nią sięgnąć.

Jeszcze mnie widzisz… a teraz już nie

Zacznę od krótkiego wprowadzenia w historię. Robin po zaginięciu żony pisze książkę Bez niej. Poznajemy go w momencie średnio udanego spotkania autorskiego. Mężczyzna wydaje się być znudzony, do momentu, gdy odbiera telefon z zakładu karnego. Dwudziestojednoletni Matthew twierdzi, że dostał jego numer od zaginionej Sam. Poradziła mu ona, by zadzwonił do Robina w razie kłopotów. Mężczyzna z początku uważa telefon za idiotyczny żart, ale Matthew podaje datę, której znać nie mógł, w związku z tym Robin postanawia go wysłuchać.

W niewielkim miasteczku Marsden istnieje tunel Standedge (godnym uwagi jest fakt, że i tunel, i miasteczko istnieją naprawdę). Pewnego dnia Matthew zabiera łodzią w podróż piątkę swoich przyjaciół. Niegdyś trzymali się razem, ale z upływem czasu więzy osłabły. Na pewno Matthew czuje żal.

Rejs kanałem trwa mniej więcej dwie godziny. Po upływie tego czasu łódź wypływa z nieprzytomnym Matthew na pokładzie. Po grupie nie ma ani śladu. Chłopak twierdzi, że nie ma absolutnie nic wspólnego z zaginięciem towarzyszy, podczas gdy miasteczko wydało już wyrok i Mat trafia do więzienia. Mijają miesiące, wręcz lata, a ciał w dalszym ciągu nie odnaleziono. Marsden pogrążone jest w żałobie.

Robin przyjeżdża do miasteczka, niewątpliwie zaintrygowany znajomością Matthew z Sam. Fakt, chce pomóc chłopakowi, ale zdecydowanie bardziej interesuje go zaginiona Sam. Z czasem mężczyzna odkrywa, że Piątka ze Standedge wcale nie była taka nieskazitelna, jak twierdzą mieszkańcy Marsden…

Jeszcze mnie widzisz – recenzja książki

Jeszcze mnie widzisz - okładka książki

Lubię takie książkowe małe miasteczka, ich „zamkniętość”. Sekrety, każdy zna każdego… Robin jako obcy od razu staje na celowniku plotkarzy. Mieszkańcy niechętnie godzą się na rozmowy z nim. Wyrok już zapadł i koniec dyskusji. Na szczęście mężczyzna spotyka ludzi skorych do pomocy. I zaczynają swoje śledztwo.

Podsumowując – kilka godzin i książka skończona. Kto by tam przejmował się obiadem, kiedy trzeba przerzucać strony, by wreszcie się dowiedzieć, co zdarzyło się w tym felernym tunelu? Czy można wierzyć swoim przyjaciołom? Czy sprawiedliwość zostanie wymierzona? Może w książce nie znalazłam spektakularnych zwrotów akcji, ale czy tego należy się spodziewać po sennym miasteczku? Pewne wątki pozostały bez odpowiedzi, ale jestem skłonna przymknąć na to oko. Zdecydowanie sięgnę po kolejną książkę Chrisa McGeorge’a, by zobaczyć, jak się rozwija. Jeszcze mnie widzisz to jego druga książka, ale mam nadzieję, że nie porzuci pisania.

Moja ocena
  • 8.5/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 8.5/10
  • 8/10
    Jak oceniam styl pisania, język i warsztat autora? - 8/10
  • 8.5/10
    Czy książka trzyma w napięciu? - 8.5/10
  • 9/10
    Czy książka warta jest polecenia? - 9/10
8.5/10

Fragment recenzji

Robin po zaginięciu żony pisze książkę Bez niej. Poznajemy go w momencie średnio udanego spotkania autorskiego. Znudzony mężczyzna odbiera telefon z zakładu karnego. Dwudziestojednoletni Matthew twierdzi, że dostał jego numer od zaginionej Sam. Jest też oskarżony o zabójstwo piątki swych przyjaciół. Robin przyjeżdża do miasteczka. Z czasem mężczyzna odkrywa, że Piątka ze Standedge wcale nie była taka nieskazitelna, jak twierdzą mieszkańcy Marsden…