Imperium ciszy. Pożeracz słońc

Imperium ciszy. Pożeracz słońc to książka, która pochłonęła mnie bez reszty. I choć zawsze sceptycznie podchodzę do przechwałek na temat świetności książki wprost z jej okładki, to tutaj nie ma mowy o pomyłce. Galaktyczny rozmach Diuny? Z pewnością! Christopher Ruocchio wraz z wydaniem Pożeracza słońc rozpoczął nową erę fenomenalnych powieści sci-fi.

Biorąc w ręce Imperium ciszy. Pożeracz słońc, na jej okładce znajdziecie rekomendacje od Davida Drake’a, autora cyklu Generał, Jamesa S.A. Corey’a, autor bestsellerowego cyklu Ekspansja, a także opinie, w których autorzy nawiążą do Diuny, czy też Imienia wiatru. Jeśli to nie stawia arcy-wysokiej poprzeczki książce z gatunku sci-fi, to nie wiem co jeszcze może ją postawić.

Osobiście nie jestem fanką umieszczania tak rozlicznych rekomendacji na okładce, bo to rozbudza we mnie ogromne oczekiwania, którym naprawdę trudno jest później sprostać. Do tej pory niestety efektem były tylko liczne rozczarowania.

Na szczęście Wydawnictwo Rebis nie przekłamało ani jednej litery. Imperium ciszy. Pożeracz słońc to pierwsza książka w mojej czytelniczej karierze, która mimo bardzo ambitnych obietnic, osiągnęła poziom, który deklaruje okładka. Jest to bowiem 724 stron, których nie będziesz miał dość.

Imperium ciszy. Pożeracz słońc – o co tu chodzi?

Macie czasem tak, że czytacie opis znajdujący się na tyle książki i nadal nie wiecie o czym ona jest? W przypadku powieści sci-fi oraz fantastyki, nie trudno o tę niepewność. Bowiem jak w kilku zdaniach przedstawić skomplikowanie całkiem nowego świata, pełnego trudnych wyrazów, tak obcych dla osób nieznających uniwersum? Jak przedstawić fabułę ponad 700-stronicowej książki, ujmując jej esencję, bez ujawniania zbyt wielu spoilerów?

Powiem szczerze, że i w tym przypadku miałam dość mgliste pojęcie, po co ja tak właściwie sięgam. Ale już pierwsze strony lektury pokazały mi, że ze świadomością ciężaru tych słów – po prawdziwe arcydzieło kategorii kosmicznej. No ale do rzeczy, o czym jest właściwie ta książka?

Urodziłem się jako najstarszy syn i dziedzic Alistaira Marlowe’a, archona Prefektury Meidui, Rzeźnika z Linon i pana Diablej Siedziby. Ten pałac z ciemnego kamienia nie był miejscem stworzonym dla dziecka, ale był on jednak moim domem, pośród logothetów i zbrojnych peltastów służących memu ojcu. Lecz mój ojciec nigdy nie chciał dziecka. Chciał dziedzica, kogoś, kto odziedziczy po nim ten plasterek Imperium i poniesie w przyszłość naszą rodzinną schedę. Nazwał mnie imieniem Hadrian, starożytnym imieniem mówiącym coś jedynie tym, którzy nosili je przede mną. To imię cesarza, kogoś stworzonego do rządzenia i przewodzenia innym.

Hadrian Marlowe to 17-letni palatyn, zrodzony z probówek, jako efekt wielopokoleniowych eksperymentów na genomie rodziny. Stanowi najczystszą formę ideału swojej rodziny, nosząc rysy swoich przodków. Podobnie jak jego młodszy brat Crispin.

Imperium ciszy. Pożeracz słońc

Niestety, aby sprostać oczekiwaniom Alistaira Marlowe’a potrzeba czegoś więcej niż wyglądu, umiejętności władania mieczem oraz lat nauki przygotowujących do przejęcia schedy. Potrzeba bezwzględności, silnego charakteru, który będzie zorientowany na cel, bez względu na koszt. Pierworodny Hadrian charakterem przypomina bardziej swoją matkę, co dla jego ojca, stanowi duży problem.

Podczas walk gladiatorów na Kolosso (galaktyczny odpowiednik Koloseum), bohater oddaje się szkicowaniu w swoim notatniku, odwracając wzrok od bezsensownych krwawych walk ku uciesze gawiedzi. Chociaż to pierworodni powinni przejmować dziedzictwo ojców, to Crispin wydaje się być bardziej odpowiednim następcą. I choć Hadrian nie pragnie schedy, nie chce również ustępować bratu.

Kiedy wszystko poszło źle…

Marzeniem Hadriana jest zostać scholiastą, międzygalaktycznym dyplomatą, naukowcem. Kiedy cały wszechświat drży przed Cielcinami, blado skórą rasą kosmicznych najeźdźców, Hadrian jest ich zwyczajnie ciekawy. Uczy się ich języka i chce ich zrozumieć, kiedy pozostali fantazjują o ich publicznej egzekucji.

Niestety na skutek jednej, wydawałoby się niewinnej decyzji, nasz bohater znajdzie się na skraju śmierci rzucając cień na nazwisko Marlowe. To właśnie wtedy jego ojciec straci cierpliwość i postowi odsunąć Hadriana od Diablej Siedziby, wysyłając go na nauki do Zakonu.

Wyobraźcie sobie hiszpańską inkwizycję. W kosmosie. Witamy w Świętym Zakonie Terrańskim! Hadrian zrobi wszystko, aby oszukać przeznaczenie i nie zostać niewolnikiem fanatycznego ugrupowania, wierzącego we wszechmoc Imperatora i uznającego ludzkość jako pierwszy gatunek w galaktyce, któremu inni muszą się podporządkować.

Na skutek jego decyzji wyląduje na obcej planecie, stanie się bezdomny, będzie mieszkał w kanałach, walczył na śmierć i życie. Znajdzie się na dworze pałacu zostając ptaszkiem zamkniętym w złotej klatce. Pozna nowych przyjaciół, potem będzie musiał doznać bolesnych strat. Będziemy świadkami jego upadku i jego triumfu.

Jeśli nie sięgacie po powieści sci-fi z obawy o skomplikowany świat, w przypadku Imperium ciszy. Pożeracz słońc możecie te obawy odłożyć na bok. Powieść posiada świetną fragmentaryczność fabuły. Każda z przygód Hadriana odbywa się w konkretnych okolicznościach, na konkretnej planecie, a słownictwo zastosowane w lekturze jest kontaminacją języka polskiego, angielskiego i łaciny, przez co dość intuicyjnie wyczuwamy znaczenie nowych słówek. Ode mnie wielkie chapeau bas w stronę tłumaczy książki.

Dlaczego Pożeracz słońc? I czemu musicie po niego sięgnąć

Imperium ciszy. Pożeracz słońcJa osobiście pokochałam Hadriana miłością bezgraniczną już od pierwszych stron powieści. Wrażliwy młodzieniec, genetycznie bliski ideału, a jednak z porywczym charakterem i całą niepoprawnością, jaka tylko może cechować mężczyznę w jego wieku. Inteligentny dyplomata, posiadający umiejętność mówienia siedmioma językami, biegły w walce wojownik i zdolny rysownik.

Mimo porywów serca, dyktowanych zazwyczaj dobrymi pobudkami, Hadrian wpakowuje się w wiele kłopotów. Jeśli czytaliście kiedyś Harry’ego Pottera zastanawiając się Harry, co ty najlepszego wyprawiasz? Hadrian posiada tę samą cechę pakowania się w niezłą kabałę. Niemniej jednak nie sposób ich nie pokochać. Hadriana od pierwszych stron czeka prawdziwa szkoła życia, którą przejdziemy razem, ale jak mawiają per aspera ad astra… No właśnie.

Dlaczego właściwie Pożeracz słońc? Jeśli przeczytacie informacje znajdujące się na tyle okładki, dowiecie się, że to Hadrian jest odpowiedzialny za zniszczenie gatunku Cielcinów, przed którymi od pokoleń drży cała ludzkość, choć sam nawet nie jest prawdziwym żołnierzem. Przez całą lekturę zadawałam sobie pytanie, jak ten empatyczny, dyplomatyczny młody człowiek, zafascynowany Ksenobitami (pierwotnymi rasami) miałby być odpowiedzialny za pogrom obcej rasy? Na to pytanie otrzymamy jedynie połowiczną odpowiedź. Bowiem Imperium ciszy. Pożeracz słońc to zaledwie 1 tom przygód Hadriana Marlowe’a.

Po przygody Hadriana powinniście sięgnąć, jeśli kochacie dobre sci-fi, jak i jeśli do tej pory nie sięgnęliście po żadną powieść tego gatunku, bo nie wiedzieliście od czego zacząć. Poza tym jeśli kochacie fenomenalne książki i chcecie przeczytać historię o miłości, cierpieniu, samotności, wyobcowaniu i nadziei pośrodku nicości, napisaną przepięknym językiem. Imperium ciszy.

Pożeracz słońc ląduje na mojej liście ulubionych książek i z niecierpliwością czekam na jej kontynuację. A jeśli jesteś ciekawy, Tom 1. międzygalaktycznych przygód znajdziesz tu.

Ania ocenia:
  • 10/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 10/10
  • 10/10
    Jak oceniam styl pisania, język i warsztat autora? - 10/10
  • 10/10
    Czy warto przeczytać tę książkę ponownie? - 10/10
  • 10/10
    Czy bohaterowie wzbudzili sympatię? - 10/10
10/10

Fragment recenzji

Osobiście nie jestem fanką umieszczania tak rozlicznych rekomendacji na okładce, bo to rozbudza to we mnie ogromne oczekiwania, którym naprawdę trudno jest później sprostać. Do tej pory niestety efektem były tylko liczne rozczarowania. Na szczęście Wydawnictwo Rebis nie przekłamało ani jednej litery. Imperium ciszy. Pożeracz słońc to pierwsza książka w mojej czytelniczej karierze, która mimo bardzo ambitnych obietnic, osiągnęła poziom, który deklaruje okładka. Jest to bowiem 724 stron, których nie będziesz miał dość.

Po przygody Hadriana powinniście sięgnąć, jeśli kochacie dobre sci-fi, jak i jeśli do tej pory nie sięgnęliście po żadną powieść tego gatunku, bo nie wiedzieliście od czego zacząć. Poza tym jeśli kochacie fenomenalne książki i chcecie przeczytać historię o miłości, cierpieniu, samotności, wyobcowaniu i nadziei pośrodku nicości, napisaną przepięknym językiem. Imperium ciszy. Pożeracz słońc ląduje na mojej liście ulubionych książek i z niecierpliwością czekam na jej kontynuację.