Dziadko Ula Orlińska-Frymus - recenzja książki

Książka Dziadko Uli Orlińskiej-Frymus, to jak głosi podtytuł – powiastka autobiograficzna, dedykowana “Tym, którzy nie zdążyli opowiedzieć”. O kim mowa? Przede wszystkim o Żydach, których kolejni potomkowie starają się przepracować traumę II Wojny Światowej. 

Dziadek był starym rabinem. Był tak stary, że pamiętał nawet samego PANA BOGA, który przyszedł do niego i zapytał o to, co do licha dzieje się w Czortkowie.

Tymi słowami mała narratorka rozpoczyna opowieść o swoim ukochanym dziadku. Na kolejnych stronach tej niezwykłej książki śledzimy losy chłopca, który najpierw zostaje wygnany przez ojca, następnie cudem udaje mu się przeżyć wojnę. A potem spotykamy dziadko w czasach komunizmu, gdy spędza czas ze swoją wnuczką, opowiadając jej o tym, co widział podczas niemieckiej okupacji.

Dziadko - Ula Orlińska-Frymus

Książka „Dziadko” powstała w ramach konkursu „Gazety Wyborczej” – Akademia Opowieści

Wspólnie lepią z plasteliny “miasteczko” – obóz koncentracyjny z wagonami, do uszu kilkulatki dochodzą także niezrozumiałe słowa o ”biednych, chudych Żydkach”. Dziadko żyje przeszłością tak, jakby liczyło się tylko to, co było. I ciągle pisze listy, “do rządów dusz. Polskiego i sąsiadów”, chociaż dorosła już wnuczka mówi mu, że przecież i tak mają go“w dupie”.

Tragiczne wspomnienia dziadko zostają przefiltrowane przez wrażliwość i umysł kilkuletniej dziewczynki, dlatego ich wymowa łagodnieje. Sam rabin mówi przecież o bombardowaniu na lotnisku: “Ale minęło”. Tym, co przypomina nam jednak okropności wojny, są ilustracje, których ponury nastrój nie pozostawia złudzeń. Tamte czasy odcisnęły na dziadko piętno i nie da się go wymazać. Nic tu nie pomoże wściekanie się syna, żony (o tę stolnicę, na której powstał plastelinowy obóz zagłady) ani wnuczki (o te listy, które i tak nie przyniosą sprawiedliwości).

Dziadko – w poszukiwaniu tożsamości

Książka Dziadko to projekt trzech kobiet – autorki tekstu Uli Orlińskiej-Frymus, ilustratorki Moniki Kreft oraz tłumaczki Małgosi Underwood. Ten komiks to żywy dowód na to, że trauma wojny wciąż dotyka kolejne pokolenia, żyje w nas i szuka ujścia w sztuce:

Musi pani jasno określić, kto tak mocno wpłynął na pani psychikę. Skąd tyle wojny w głowie. Nie może pani tak z tym żyć. Trzeba wyznaczyć najważniejsze.

Najważniejszych? Odpowiadam. I piszę, choć nikt nie odpowiada.

Ja jestem pod dużym wrażeniem tej niepozornej książeczki. Autorkom udało się bowiem skondensować w niej mnóstwo treści, znaczeń i emocji. Mamy tu i historię, i traumę, miłość, relację, niezrozumienie. Mamy też dużo żydowskiej kultury – bohaterowie jedzą macę, dziadko chodzi w chałacie (chociaż, jak twierdzi mama dziewczynki, to wstyd) i sam jest rabinem. Pojawia się także komunistyczna Polska – Pewex czy Społem oraz angielska wersja tekstu. To szczegóły, które w ciekawy sposób budują nam całość i pokazują, jak bardzo los pogmatwał tożsamość powojennych pokoleń.

Dla dorosłych czy dla dzieci?

Czy Dziadko to książka dla dzieci? Ja patrzę na nią w kategoriach literatury dla dorosłych, jednak uważam też, że warto ją czytać także z dzieckiem. Wspólna lektura może być bowiem pretekstem do rozmowy na temat wojny, rodziny oraz uczuć.