Beren i LúthienChristopher Tolkien, syn jednego z największych pisarzy fantasy, J.R.R. Tolkiena, wciąż nie przestaje zadziwiać czytelników. Mimo, iż w tym roku obchodzić będzie dziewięćdziesiąte trzecie urodziny, to z jego działań wynika, że posiada niemal niewyczerpane pokłady energii. Już od kilku lat z zachwycającą regularnością mężczyzna publikuje jak dotąd nieznane i nowe teksty oraz opracowania, stworzone przez ojca. W tym roku również przygotował niespodziankę dla wszystkich miłośników historii powiązanych ze Śródziemiem.

Christopher Tolkien i nowa publikacja

Tym razem czytelnicy będą mieli szansę zapoznać się na nowo z historią Berena i Lúthien. Warto tutaj wspomnieć, że o losach tych bohaterów odbiorcy mieli możliwość przeczytać w Silmarillionie. Ponadto, sam Aragorn nucił właśnie pieśń o tej dwójce. Więc czy fani mają szansę spodziewać się czegoś zupełnie nowego? Z pewnością. Christopher zapowiedział, iż owa książka przybliży czytelnikowi proces powstawania i przemiany tej historii przez lata. Poza tym zaprezentuje on również kilka różnych wersji tej opowieści. Dodatkowo w książce pojawią się ilustracje stworzone przez Alana Lee, który już od lat zajmuje się tworzeniem ilustracji przedstawiających Śródziemie. Lee został także nagrodzony Oscarem za wkład w ekranizację Władcy Pierścieni. Zapowiada się więc całkiem dobra książka, która z pewnością wywoła zachwyt wśród fanów na całym świecie.

Jako ciekawostkę warto dodać, że miłość Berena i Lúthien była niezwykle ważna dla Tolkiena i stawiał on ją jako wzór prawdziwego uczucia. Dlatego też na nagrobku, gdzie pisarz spoczął wraz z ukochaną żoną, oprócz imion i dat narodzin oraz śmierci widnieją te dwie książkowe nazwy. Są one symbolem wielkiej miłości, jaką darzyli się małżonkowie.

Jaki w tym sens…?

Jednak przy tej okazji należy zadać sobie ważne pytanie. Czy takie publikacje mają w ogóle sens, biorąc pod uwagę szeroką publiczność? Z pewnością badacze literatury są zachwyceni każdą odsłoną tekstu związanego z danym autorem. Jednak trudno pozbyć się uczucia, że w takich wypadkach wydawcy i spadkobiercy liczą jedynie na zysk, który przyniesie sławne nazwisko. Bo przecież wersje odrzucone przez autora wylądowały w szufladzie z jakiegoś powodu. Tolkien nigdy nie zamierzał publikować tekstów niespełniających jego oczekiwań. Fragmenty zbierane obecnie do zbiorowych wydań, jako spuścizna po pisarzu to przecież odrzucone, z jakiś powodów wersje, uznane za niewłaściwe, niedokończone lub gorsze od tego, co powstało później. I nigdy nie zamierzał przedstawiać tego czytelnikom…

Warto przy tym wspomnieć, że podobna sytuacja z dziedziczeniem praw i ich finansową eksploatacją dotyczy innego, sławnego pisarza– Franka Herberta. Obecnie bowiem trwają prace nad nową ekranizacją słynnej powieści Diuna, na którą pozwolili spadkobiercy. Jeśli zaś chodzi o publikowanie książek i zapisków, to można tu przytoczyć przykład Roberta Ludluma, który zmarł w 2001 roku. Od tego czasu na rynku zaczęły pojawiać się powieści jedynie sygnowane nazwiskiem pisarza oraz wielokrotnie poprawiane i przekreślane manuskrypty, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Wydawane są także powieści stworzone przez tzw. autorów widmo. Przy pisaniu posługują się oni notatkami Ludluma.

Jak sądzicie, taka praktyka stanie się niedługo normą?

Książki Tolkiena znajdziecie tutaj.

Książki Roberta Ludluma znajdziecie tutaj.