Przedstawiamy wywiad z Mitchellem Kriegmanem, czyli autorem Być jak Audrey Hepburn. Zdradza nam kilka tajemnic dotyczących tworzenia tej intrygującej powieści.


Dlaczego Audrey? Skąd ten pomysł?

Ponieważ jest ona ikoną, która samodzielnie stworzyła lepszą siebie. Jest odkrywczynią dzieła, którym jest… ona sama. To taki swoisty proces, w którym kobieta udaje, że jest kimś innym tylko po to, aby… odkryć samą siebie.

Czy jest Pan zafascynowany tą słynną osobą?

Imponuje mi każdy, kto się wyróżnia i potrafi zabłysnąć na tle szarości.

Skąd czerpał Pan inspirację do stworzenia tak bajkowej opowieści?

Tak naprawdę z Don Kichota! On potrafił uwierzyć w to, że wiatraki są rycerzami, a Lisbeth z mojej książki wierzy w każdą historię i mit związany z Audrey Hepburn.

Czy doświadczył Pan czegoś podobnego? Czy historia jest zupełnie fikcyjna?

To czysta fikcja, z wyłączeniem faktu, że również niegdyś marzyłem o tym, aby być kimś, kim nie byłem, a teraz już niemal osiągnąłem ten stan.

Czy moda to Pana pasja?

Nie mogę tak tego ująć, ale interesuje mnie jak kobiety się ubierają. Widzę jak nakładają swoją „drugą skórę”, która dodaje im pewności siebie i sprawia, że niedoskonałości odchodzą w siną dal.

Mówi się, że Pana książka przypomina Diabeł ubiera się u Prady. Co Pan o tym sądzi?

Bardzo się cieszę!

Czy trudno jest opisać uczucia kobiety z perspektywy autora płci męskiej?

Kobiety to ludzie, a z racji tego, że jestem człowiekiem mam jakieś pojęcie o tym, co mogą czuć. Co prawda zostałem zachęcony do małego researchu i sprawdziłem jak to jest nosić sukienkę, a grupa bliskich przyjaciółek z przyjemnością mnie oświeciła. 🙂

Dziękuję za rozmowę!

Dziękuję. Zapraszam do czytania mojej powieści!