Eventy

Relacja z IV Międzynarodowych Targów Książki w Białymstoku

Relacja z IV Międzynarodowych Targów Książki w Białymstoku

Na taką intensyfikację książkowych doznań czekają chyba wszyscy miłośnicy literatury. Blisko 70 wystawców, kilkudziesięciu autorów, warsztaty i 3 dni inspirujących spotkań – tak w dużym skrócie można opisać zakończone właśnie IV Międzynarodowe Targi Książki w Białymstoku. Jest o czym opowiadać!

Targi Książki w Białymstoku organizowane są przez Fundację Sąsiedzi i stanowią największą na wschodzie Polski tego typu imprezę, która zawsze przyciąga tłumy zwiedzających. W tym roku Targi odbyły się w gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej oraz w Białostockim Teatrze Lalek w dniach 24-26 kwietnia. Towarzyszył im festiwal literacki „Spotkania z książką. Na pograniczu kultur”, w ramach którego miały miejsce liczne warsztaty dla dzieci i młodzieży oraz warsztaty literackie (wywiadu prasowego Doroty Wodeckiej oraz pisania reportażu prowadzone przez Bartosza Jastrzębskiego, Jędrzeja Morawieckiego i Macieja Skawińskiego). Oprócz tego na gości czekało wiele premier książek i spotkania z pisarzami, m.in. Jonathanem Carrollem, Andrzejem Stasiukiem, Małgorzatą Szejnert, Vincentem V. Severskim, Małgorzatą Gutowską-Adamczyk, Markiem Krajewskim i wieloma innymi.

Czego nauczył swojego psa Jonathan Carroll?

Białystok po raz drugi miał zaszczyt gościć Jonathana Carrolla, ogromnie lubianego w Polsce amerykańskiego autora m.in. „Krainy Chichów” i „Zakochanego ducha”, przedstawiciela tzw. realizmu magicznego. Tym razem przyjechał on ze swoją nową książką „Ucząc psa czytać”, która miała tego dnia (25 kwietnia) ogólnopolską premierę. Historia opowiada o wyśmiewanym przez kolegów z pracy prostym urzędniku, który z dnia na dzień staje się wybrańcem losu. Skąd pomysł na tytuł? Carroll przewrotnie stwierdził, że patrząc na swojego znudzonego psa, zastanawiał się, co by było, gdyby jego pupil mógł sobie poczytać między spacerami. Pisarz mówił także o warsztacie pracy i procesie tworzenia nowej historii – pisanie porównał do wyprowadzania wielkiego psa (zdaje się, jego ulubionego zwierzęcia) – gdy otwieramy drzwi, nigdy nie wiemy, co się wydarzy. Przyznał, że czasami sam jest zaskoczony tym, co dzieje się w jego książkach. Stwierdził również, że traktuje je jak własne dzieci i nie lubi się z nimi rozstawać. Na pytanie, co mu się podoba w Polsce, odpowiedział, że czuje się tutaj, jakby wsadził palec w gniazdko elektryczne  – zachwyca go wschodni entuzjazm i chęć do działania.

Relacja z IV Międzynarodowych Targów Książki w Białymstoku

Kto sypia w domu Stasiuka?

„Nienawidzę spotykać się z czytelnikami. Ja udaję mądrego człowieka, a wy inteligentnych ludzi. To przecież gra” – takimi słowami zaczęła się sprowokowana przez Dorotę Wodecką rozmowa z Andrzejem Stasiukiem, autorem m.in. świetnie przyjętego ostatnio „Wschodu”. Spotkanie miało promować wydany właśnie zbiór rozmów Wodeckiej z pisarzem, które na Targach miały swoją prapremierę (oficjalna premiera 8 maja). „Życie to jednak strata jest” jest zapisem sześciu lat wspólnych rozmów w domu Stasiuka w Wołowcu, podczas których autorzy poruszali wiele tematów, związanych nie tylko z twórczością pisarza. Spotkanie obfitowało w anegdoty z życia prywatnego Stasiuka i kulis powstawania najnowszej książki, m.in. dotyczących traktowania dziennikarzy, którzy czasami nocują w Wołowcu, zbierania prezentów od czytelników czy hodowania stada baranów. Autor „Jadąc do Babadag” zdradził, gdzie pisze swoje książki i w jaki sposób to robi. Z charakterystyczną sobie nonszalancją wypowiadał się o swoich czytelnikach, stwierdzając, że jego publiczność jest ogromnie zróżnicowana i sam nie umiałby stwierdzić, co ją łączy. Zaznaczył także, że nigdy nie myśli o odbiorcach swoich książek podczas pisania, ponieważ jego zdaniem byłoby to nieuczciwe. Stasiuk stwierdził również, że nie zabiegał o popularność, która jest wynikiem nie tylko świetnego warsztatu, ale przede wszystkim szczęścia. A na pytanie, od czego zależy dobra książka, odpowiedział, że najważniejsze jest pierwsze zdanie.

Po co usypywać góry?

Niewątpliwie wielkim wydarzeniem dla czytelników był przyjazd do Białegostoku Małgorzaty Szejnert, wybitnej polskiej reportażystki, nauczycielki najlepszych reportażystów młodego pokolenia, m.in. Jacka Hugo-Badera, Mariusz Szczygła i Wojciecha Tochmana. Dziennikarka promowała swoją najnowszą książkę „Usypać góry. Historie z Polesia”, która jest swojego rodzaju polemiką z utrwalonym mitem kresów wschodnich. Podczas spotkania dużo miejsca poświęciła opowieściom o dzisiejszej Białorusi, jej mieszkańcach, sytuacji wsi i języka białoruskiego, sukcesywnie wypieranego przez rosyjski. Wspólnie z czytelnikami zastanawiała się nad złożoną tożsamością mieszkańców Polesia, mówiła, jak do idealizacji tej krainy odnoszą się współcześni i co decyduje o naszym postrzeganiu tego miejsca. Wyjaśniła również znaczenie tytułu, który został zaczerpnięty z wiersza białoruskiego poety, zamykającego książkę Szejnert. Według niej dla Białorusinów usypywanie gór ma bowiem znaczenie nie tyle dosłowne (jest to kraj niezwykle równinny), co przenośne – jest wyrazem chęci podniesienia się z płaszczyzny i zbudowania czegoś nowego i wielkiego.

Relacja z IV Międzynarodowych Targów Książki w Białymstoku

Co na to wszystko dzieci?

Dużym atutem białostockich Targów jest ich wszechstronna oferta, kierowana również do dzieci. W tym roku na spotkania z najmłodszymi czytelnikami przyjechało kilkoro pisarzy, m.in. Sergiusz Pinkwart („Drakulcio ma kłopoty”), Sergiusz Kasdepke („Fochy fortuny, czyli Kuby i Buby gąszcz słów”), Waldemar Wolański („Szara mysza”).  Ponadto w kawiarni Opery i Filharmonii Podlaskiej odbywał się „Bajkowy skarbczyk”, podczas którego artyści czytali dzieciom bajki. Miały miejsce także liczne warsztaty, m.in. warsztaty detektywistyczne na podstawie książki Tajemnica Diamentów, warsztaty filozoficzne Uczucia – co to takiego?, Chcę być kimś! Czyli jak osiągać cele, gdy wszyscy dookoła mają „wywalone”?, warsztaty wokół książek Jeż Jerzy i Tymek i Mistrz.

Zdjęcia pochodzą z oficjalnego profilu fb Targów Książki w Białymstoku.