Mariusz Czubaj to autor znakomicie znany wszystkim chyba miłośnikom polskiej literatury kryminalnej. Autor wielu znakomitych powieści tym razem wraca do nas z ostatnią częścią swojej bestelerowej trylogii o przygodach dekektywa Marcina Hłaski. R.I.P, bo taki tytuł nosi kolejne dzieło jednego z niekwestionowanych mistrzów polskiego kryminału, to powieść, która nie tylko dosłownie wciska w fotel, ale stanowi również niezwykle interesujące novum w pejzażu rodzimej prozy kryminalno-przygodowej.

R.I.P Mariusz Czubaj – krótko o fabule

Obdarzony wybitną przenikliwością były policjant, a obecnie prywatny detektyw, Marcin Hłasko, otrzymuje wezwanie do kolejnej tajemniczej sprawy, z którą nie mogą poradzić sobie organy ścigania. W małej, malowniczej mazurskiej miejscowości o nazwie Stare Kiejkuty, dochodzi do zaginięcia młodej dziewczyny. Policja nie ma żadnych tropów i na dobrą (a raczej złą) sprawę nikt zdaje się nie mieć zielonego pojęcia, jaki był właściwie motyw tego tajemniczego zdarzenia. Tak zaczyna się powieść.

Mylą się jednak wszyscy Ci, którzy sądziliby, że jest to kolejny misternie skonstruowany i wciągający kryminał, jakich Mariusz Czubaj ma już sporo w swoim bogatym dorobku. Historia bowiem nagle całkowicie zmienia swój dynamizm, a detektyw Hłasko, zamiast wykonywać swoją standardową pracę, zostaje wciągnięty w wir tajemniczych zdarzeń, które w końcu nawet jego samego, starego policyjnego wyjadacza, przyprawiają o całkowitą dezorientację (podobnie jest zresztą z Czytelnikiem, zwłaszcza jeżeli spodziewał się czegoś podobnego do poprzednich powieści autora).

R.I.P Mariusz Czubaj – coś więcej niż kryminał

W R.I.P Mariusz Czubaj bez wątpienia przekracza granice powieści kryminalnej. Ostatecznie można powiedzieć, że jest to proza łącząca w sobie cechy kryminału z czymś, co można by nazwać „współczesnym westernem.” Wiadomo, że tak właśnie nazywał swoje dzieło twórca Breaking Bad i być może nie od rzeczy byłoby dopatrywać się inspiracji Mariusza Czubaja właśnie w arcydziele amerykańskiej telewizji.

Jak zawsze u Czubaja, lektura robi ogromne wrażenie zarówno jeżeli chodzi o wartką, wciągającą narrację, jak i precyzyjnie skonstruowaną, zaskakującą intrygę. Chociaż trzeba stwierdzić, że w przypadku R.I.P ta konstrukcja nie jest aż tak misterna, jak w poprzednich powieściach pisarza. Jeżeli chodzi o język, to Czubaj nigdy nie był znakomitym stylistą, więc i tym razem nie należy spodziewać się formy na poziomie Esther Stefana Chwina.

Portrety psychologiczne postaci w tym przypadku siłą rzeczy również schodzą na dalszy plan, ponieważ główną cechą R.I.P jest akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Chociażby z tego powodu trzeba stwierdzić, że jeśli autor faktycznie inspirował się serialem Breaking Bad, to jego dzieło z całą pewnością nie może równać się z tym, co stworzył Vince Gilligan. Marcin Hłasko nie jest nawet w jednej dziesiątej postacią tak mroczną i zarazem fascynującą, jak Walter White.

Autor recenzji: Radosław Łozowski

Wyrażam zgodę na publikację artykułu pod moim imieniem i nazwiskiem.

Ocena Radoslawa
  • 7/10
    Ogólna ocena książki - 7/10
  • 8.5/10
    Jak mocno książka mnie wciągnęła? - 8.5/10
  • 5/10
    Jak oceniam styl pisania, język i warsztat autora? - 5/10
  • 3/10
    Czy warto przeczytać tę książkę ponownie? - 3/10
5.9/10

Fragment recenzji

W R.I.P Mariusz Czubaj bez wątpienia przekracza granice powieści kryminalnej. Ostatecznie można powiedzieć, że jest to proza łącząca w sobie cechy kryminału z czymś, co można by nazwać „współczesnym westernem.” Wiadomo, że tak właśnie nazywał swoje dzieło twórca Breaking Bad i być może nie od rzeczy byłoby dopatrywać się inspiracji Mariusza Czubaja właśnie w arcydziele amerykańskiej telewizji.