Recenzje

„Oko Jelenia. Sowie zwierciadło” – recenzja książki

Sowie-zwierciadloFani twórczości Andrzeja Pilipiuka, bądź tylko fani serii „Oko Jelenia”, mają okazję od kwietnia 2015 roku trzymać  w swych rękach i błądzić oczyma po ostatnim tomie cyklu „Sowie zwierciadło”. Słyszałam, że nie wszyscy spodziewali się tej kontynuacji. W dzisiejszej recenzji przybliżę Wam swoje odczucia po przeczytaniu tej książki oraz spróbuję odpowiedzieć na pytanie: „Czy warto sięgnąć po Sowie zwierciadło, drugi ostatni tom Oka Jelenia?”.

Moja przygoda z twórczością Pilipiuka rozpoczęła się od przygód Jakuba W., czyli polskiej odpowiedzi na Conana Barbarzyńcę. Tylko w gumiakach zwanych również gumofilcami. Przygody te zyskały mą przychylność i uznanie, a w trakcie czytania nie raz na twarzy rozkwitał uśmiech. Dla tych, którym nie było dane zapoznać się z „Kronikami Jakuba Wędrowycza” – jest to fantastyka o lekkim zabarwieniu surrealistycznym. Wampiry w wersji wiejskiej. Po zachwycie Wędrowyczem, sięgnęłam po pierwsze tomy „Oka Jelenia”. O krótkim i nieudanym romansie z „Wampirem z M-3” nie warto wspominać.

Książki z cyklu „Oko Jelenia” zaczęłam czytać jakiś czas po tym, jak się pojawiły pierwsze trzy części. Na początku – zachwyt i „nie mogę się doczekać, co dalej”. Trochę później, ale dość szybko – okej, fajnie, że jest kolejna część, przeczytam w „wolnej chwili”. Bez ciśnienia, bez nieprzespanych nocy – historia dalej wydała mi się wciągająca, jednak nie przykuła mnie do książek na tyle, by nie móc się oderwać. Myślałam, że podobnie będzie z  „Sowim zwierciadłem”. Nie było.

Początek powieści kieruje uwagę Czytelnika do dwóch rzeczywistości. Jeden to świat współczesny. Drugi – XIX wieczna Polska. Autor przełącza nas między tymi światami i równolegle snuje wątki bohaterów poprzednich tomów serii.

Historia współczesna traktowana jest pobieżnie. To taki przerywnik w historii rozgrywającej się w okupowanej przez Rosjan Polsce. Jeśli zamysłem autora było przerywanie w co ciekawszych momentach, by Czytelnik nie mógł się doczekać, by powrócić do przerwanego wątku – w moim przypadku manewr ten się nie sprawdził. Musiałam wykazać się silną wolą, by wytrwać w czytaniu przez kilka pierwszych rozdziałów.

Do około 80 strony zastanawiałam się, czy może nie powinnam poodkurzać. Myślałam, co będzie w kolejnym odcinku ulubionego serialu. Czy nie mam czegoś ciekawszego do przeczytania? Dzielne postanowienie, by zmęczyć jeszcze kilka rozdziałów zaowocowało znaczną poprawą sytuacji – chociaż przygody Staszka nie były wyjątkowo ekscytujące, jak można by się spodziewać chociażby po księgarnianym opisie tomu, „dawały radę”. Dałam się wciągnąć.

Staszek ma okazję pospać, powspominać niezwykłe osoby, które spotkał do tej pory oraz wydarzenia, które miały miejsce ponad 200 lat wcześniej. Porównać warunki sanitarne oraz stopień unowocześnienia wobec poprzedniej części przygody i współczesności. Bez pośpiechu kontemplować różnice między XIX a XXI wieczną Polską.

W trakcie lektury miałam wrażenie, że czytam preludium jakowychś dramatycznych zdarzeń. To nie było preludium.

Osoby, które nastawią się na dynamiczną i pełną zwrotów akcję rozczarują się. Moskale ganiają naszych bohaterów, ale bohaterzy nie czują złowrogich oddechów na karku. Wiemy, że nie są bezpieczni, jednak nie mamy wrażenia, że za chwilę stanie się coś złego. W sumie, gdyby nie zmylił mnie opis książki dostarczony przez wydawcę, nie byłabym może taka wynudzona początkiem. Wiedząc, że będzie ciekawie, ale spokojnie, czytałabym tę książkę bez oczekiwania na spektakularne fajerwerki. W końcu nie każda książka musi być jak najnowsza część przygód agenta 007.

Poza nudnym początkiem, Pilipiuk stworzył interesujące opisy rzeczywistości popowstańczej Polski, dla których warto sięgnąć po zwieńczenie serii. Zwieńczenie na dzień dzisiejszy, bo zakończenie zdaje się być na tyle otwarte, by autor mógł dopisać kolejny tom.

Cały cykl oceniam na 6/10. Ostatnia część, mimo retrospekcji i nędznego początku, nieco lepiej – 7/10.